tag:blogger.com,1999:blog-4640472978294790308.post6533840168088021966..comments2024-02-24T17:46:30.734+01:00Comments on Przygody rysownika : Rysowniku nie bądź naiwny! Nie daj się korporacjom!Paweł Błoński - Rysownikhttp://www.blogger.com/profile/08096732781401960802noreply@blogger.comBlogger2125tag:blogger.com,1999:blog-4640472978294790308.post-7598834001875947562017-04-26T16:38:39.292+02:002017-04-26T16:38:39.292+02:00Tak zgadzam się w 100% z przedmówcą, hejt na korpo...Tak zgadzam się w 100% z przedmówcą, hejt na korpo, pytanie czemu, bo zleceniobiorca też się boi, by nie być wystrychnięty na dudka? Ryzyko zawsze jest z obu stron. Jedynym rozwiązaniem jest sporządzić umowę tak, by wilk był syty i owca cała. Wszędzie są osoby decyzyjne, w byle pipidówie również. Wątpię by szef jakieś nawet małej firmy, pozwoliłby byle komu zarządzać strategia marketingową, a jak już to z pewnością interesuje go na co idą pieniądze. Hejt na korpo w ostatnich czasach, rośnie ale nie z powodu tego, iż jest tam źle, tylko spowodowany jest strachem. Po pierwsze, nieporadne firmy zostaną bezrobotne, bo konkurencja. Potencjalne osoby boją się pracy w korpo, bo jest ciężko i faktycznie trzeba coś potrafić a nie myśleć, że się potrafi. Jedynym i najlepszym klientem o tej pory były zlecenia państwowe, za czasów Platformy Obywatelskiej, gdzie ceny za logo, sięgały zenitu, nawet 75tyś. za Pomorskie. Nawiasem mówiąc nie wziąłbym tego za darmo. A grafik, który wykonał ten polityczny przekręt, powinien być moralnie skończony. Wracając do rzeczy, to rynek jest trudny i nie można winić klienta, za to, że oczekuje lepszej oferty. Ryzyko jest, ale trzeba się zabezpieczać umowami, jeśli firma takowej nie sporządza, to ściema a nie firma, i najlepiej olać.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4640472978294790308.post-20557377199707954162017-04-21T10:23:26.660+02:002017-04-21T10:23:26.660+02:00Pracowałam w korporacji i powiem Wam, że ten hejt ...Pracowałam w korporacji i powiem Wam, że ten hejt na korpo robi się już nudny.<br />U nas też były pewne procedury dotyczące płatności, też były osoby mniej i bardziej decyzyjne, też zdarzało się odwoływanie zleceń, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby firma (ta straszna, straszna korporacja) nie zapłaciła zleceniobiorcy za pracę, którą zaczął już wykonywać. I w przypadku opisanym w artykule też byśmy takiej przedpłaty nie uiścili - nie ze złej woli, bo rozumiem zleceniobiorcę, że chce mieć pewność co do płatności za zlecenie, ale dlatego, że po prostu nie byłoby to możliwe z dnia na dzień, bo przelewy były wysyłane raz w tygodniu.<br />Tutaj nie chodziło o to, że korpo nagle odwołuje zlecenie (wiem, że to nagminne i gdyby o to chodziło w opisywanej sytuacji, byłabym całkowicie po stronie autora), tylko o problem z przedpłatą - jak rozumiem, to była jedyna blokada przed nawiązaniem współpracy.<br />Czym się kończy taka sytuacja? Korpo chwilowo nie ma komu zlecić wykonania usługi, ale pewnie kogoś sobie znajdzie, tymczasem potencjalny zleceniobiorca pewnie ma co robić, ale intratnego zlecenia już nie dostanie, być może zamknął sobie też drogę do przyszłej współpracy - co więcej, współpracy opartej na zaufaniu, a choć trudno w to uwierzyć, taką współpracę korpoludki bardzo sobie cenią.<br />A wystarczyło zwyczajnie podpisać umowę...<br />KlaudiaAnonymousnoreply@blogger.com