Dzień dobry. Napisał do mnie maila ostatnio jeden taki, co rozwijać w komiksie się chce. UPS! Patos taki śmieszny mi się wkradł, cóż, chyba to przeżyjecie. Poniżej wkleję fragment treści maila. Robię to dlatego, że pytania i rozterki tego młodego Pana uważam za bardzo istotne i trafne. Treść maila wrzucę w formie anonimowej, a w dalszej części odpowiem na wszystkie zawarte w nim pytania i sprostuję błędne założenia.
"...Dziś natknąłem się na Pańskiego bloga, bo chcę iść w stronę rysunku (dodatkowa praca... na razie). Pisze Pan, że nie trzeba umieć super rysować, by zarabiać na tym... Brzmi to bardzo optymistycznie, ale kiedy oglądam komiksy Pana autorstwa to widzę jakiś kosmos. Poziom niesamowity. Szczerze mówiąc, tracę chęci do rozwoju w tym kierunku, oglądając takie dzieła.
Miesiąc temu ukończyłem studia architektoniczne, jednak chciałbym wrócić do rysowania. Za dzieciaka rysowałem komiksy wręcz nałogowo, potem bardziej poszedłem w stronę rysowania architektury, trochę karykatur... Moje pytanie: jak uczyć się komiksu i ilustracji tak profesjonalnie? Z jakich źródeł korzystać, by szybko wskoczyć na jakiś poziom?
Druga rzecz - jak zdobyć pierwszego klienta? Dziś napisałem wiadomość do jednego z przedsiębiorców na Śląsku z propozycją, że za darmo wykonam infografikę albo ilustrację komiksową zupełnie za darmo do jego nowego artykułu. Tak żeby się sprawdzić, zobaczyć jak ktoś z zewnątrz oceni pracę i ewentualnie zareklamuje mnie jeśli mu się spodoba efekt. Czy to właściwa droga do zbudowania PIERWSZEGO PORTFOLIO? Szukanie zleceń za darmo albo za grosze? Podobnie pomyślałem oglądając Pański komiks promujący gminę. Czy by nie złożyć komuś takiej oferty...
Graficznie tak wyglądam na razie: (tu był link do portfolio.) Jakieś tam umiejętności obsługi PS'a, rysunek głównie pod kątem architektury... Widzi Pan potencjał na ilustratora czy lepiej pójść w coś innego? :)..."
Pisze Pan, że nie trzeba umieć super rysować, by zarabiać na tym... Brzmi to bardzo optymistycznie, ale kiedy oglądam komiksy Pana autorstwa to widzę jakiś kosmos. Poziom niesamowity.
Dokładnie tak. Nie trzeba być wirtuozem rysunku, by na nim zarabiać i nie ma w tym nic dziwnego. Dziwne by było stwierdzenie, że nie trzeba umieć super rysować, by tworzyć genialne rysunki. Zarabianie pieniędzy na rysowaniu nie ma aż tyle wspólnego z samym poziomem rysunku, jakby się to mogło wydawać. Owszem, atrakcyjność ilustracji jest pomocna w zarabianiu na nich pieniędzy, ale na pewno nie jest kluczowa. A co jest w takim razie kluczowym czynnikiem? Umiejętności biznesowe, marketingowe, autopromocyjne... jak zwał, tak zwał, ale mówiąc kolokwialnie - trzeba umieć sprzedać swój produkt i siebie jako autora.
Jak to zrobić? Niebawem skończę artykuł na ten temat. Niestety musicie uzbroić się w cierpliwość. Wiele razy to podkreślałem, moje pisanie bloga nie ma charakteru komercyjnego i mogę sobie pozwolić na tą czynność coraz rzadziej, nad czym ubolewam i zastanawiam się jak zmienić ten niekorzystny stan rzeczy.
Wracając do samego poziomu ilustracji, to strzelę sobie w kolano tym stwierdzeniem, ale sam jestem tego najlepszym przykładem. Moje ilustracje wcale nie są najwyższych lotów, znam swoje niedociągnięcia i swoje słabe punkty i przyznaję się do niech bez bicia. Co więcej, znam wielu rysowników amatorów, którym mógłbym strugać ołówki i - uwierz mi - nie przesadzam. Ale z drugiej strony, znam też wielu zawodowych rysowników, którzy mogliby te ołówki (gdybym używał) strugać mi... :)
Rzecz w tym, kto jak potrafi się sprzedać.
Jak uczyć się komiksu i ilustracji tak profesjonalnie? Z jakich źródeł korzystać, by szybko wskoczyć na jakiś poziom?
Zacznę od tego, że nie możesz do tematu własnego rozwoju podchodzić z negatywnym nastawieniem, bo zobaczyłeś, że ktoś prezentuje wysoki poziom. Wysoki poziom innego twórcy powinien być dla ciebie wzorem i motywacją, a nie podcinać ci skrzydła. Pasja nie zna takich słów jak "nie dam rady". A żeby rysować komiksy, czy ilustrować, musisz to kochać pomimo swoich braków technicznych.
Cieszy mnie to, że podobają ci się moje rysunki, ale nie poleciłbym ci siebie za przykład rysownika, którego warto naśladować. Poszukaj wzorów na dużo, dużo wyższych półkach. Od siebie mogę polecić kilku klasyków, którzy dla mnie są wzorem:
Jim Lee, Frank Miler, Andreas, Grzegorz Rosiński, Todd Mcfarlane, Bogusław Polch.
Każdy z tych jegomości jest wirtuozem. Od każdego z nich trzeba czerpać pełnymi garściami.
Pytasz też o to, jak uczyć się komiksu i z jakiś źródeł korzystać. Moja odpowiedź może cię rozczarować, ale trzeba robić to tak, jak chyba każdy twórca komiksów to robił. Komiksy trzeba czytać, oglądać, analizować i jeszcze raz czytać i oglądać. Nie ma lepszej szkoły niż obycie się z tym medium i dogłębne zrozumienie go. Fajnym ułatwieniem na pewno jest jeden komiks, który moim zdaniem jest elementarzem - "Zrozumieć Komiks". Jest to komiks o komisie, gdzie autor - swoją drogą świetny twórca Scott McCloud - jako pierwszy przeanalizował proces tworzenia komiksu i w sumie stworzył coś w rodzaju podręcznika.
No i jeszcze jedno. Na szybko się nie da. Niestety, rozwój to proces wymagający pracy, pasji, systematyczności i wytrwałości.
Jak zdobyć pierwszego klienta?
O tym też będę szerzej pisał w nadchodzącym artykule, o którym wspominałem wyżej. Teraz mogę powiedzieć jedno. Robienie czegoś nieodpłatnie dla firm, które potem z twojej pracy będą czerpać zyski, jest jak hodowanie pasożytów i umniejszaniem naszej branży, psuciem rynku zbytu, z którego sam przecież w przyszłości będziesz chciał korzystać. Całe szczęście, już coraz rzadziej, ale jednak nadal można spotkać "Januszy biznesu", którzy dzwonią i chcą projekt logo czy ulotki za darmo lub za 50 zł twierdząc, że robią ci przysługę, bo przecież i tak wrzucisz sobie to do portfolio. Nie można na to pozwalać.
Jesteś na etapie rozwoju i nauki ilustracji. Jak ci się trafi klient, wyceniaj go normalnie, uczciwie. Międzyczasie ćwicz i z tych lepszych prac kompletuj swoją teczkę, z której później stworzysz coś o charakterze portfolio swojej twórczości. Co jeszcze? Na początek swojej kariery nie wybierałbym instytucji publicznych, urzędów gmin itp. Wbrew pozorom jest to bardzo wymagająca grupa, potężny nacisk kładziony jest na merytorykę i wiedzę. Bardzo łatwo jest się wyłożyć na takiej współpracy i zepsuć sobie opinię już na początku drogi. Ja mam to szczęście, że moja Żona Agnieszka jest scenarzystką i pisarką, a w tym pedagogiem z wykształcenia. Wszystkie tego typu tematy ogarniamy razem i mamy za sobą ponad 8 lat doświadczenia we współpracy z instytucjami publiczny, a i tak czasami trafiają nam się problematyczne sprawy. Jeżeli chcesz wychodzić z ofertą, to na początek najlepiej do małych, lokalnych firm, ale koniecznie musisz zabezpieczyć się umową, najlepiej sporządzoną przez prawnika, który ma w tym temacie doświadczenie.
Tutaj dwa moje starsze artykuły, które traktują trochę szerzej to zagadnienie:
Na koniec odpowiedź na pytanie, na które to ty powinieneś znać odpowiedź lepiej ode mnie. Czy widzę potencjał na ilustratora? Po pierwsze, nie czuję się aż takim guru tematu, by brać na siebie odpowiedzialność za skutki mojej odpowiedzi, którą mógłbyś się zasugerować. Dlatego odpowiem ci pytaniami. Kochasz rysować? Kochasz komiksy? Rysowanie sprawia ci przyjemność? Wolne chwile spędzasz rysując? Czytasz komiksy? Oglądasz ilustracje innych twórców? No to masz odpowiedź.
Pozdrawiam,
Paweł Błoński.
Pozostaje mi zaopatrzyć się w publikacje autorów, których zaproponowałeś ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, ciężki temat - argument pt. "psuję rynek darmowymi usługami" jest mi znany z mojej krótkiej praktyki architektonicznej. Za koncepcję powinna być zapłata, ale na wolnym rynku wiadomo jak jest. Jakoś zlecenie trzeba pozyskać, nie mając dorobku.
Jestem skłonny przyjąć, że umiejętności autopromocji są pierwszoplanowe. Niczego nie ujmując czołowym satyrykom w Polsce (AM czy HS), ich rysunki "nie urywają", natomiast są oni rozpoznawalni na rynku, wartość ich prac zależy być może od tematyki jaką podejmują (polityka, nastroje społeczne, przez co media chętnie ich zapraszają), a nie od umiejętności warsztatowych.
Nie jestem w tej branży, stąd wydaje mi się patrzę z perspektywy klienta, a nie zleceniodawcy - po co mi komiks? I to pytanie podcina mi skrzydła, myśląc o zarobku na tej formie "twórczości". Jasne, fajnie byłoby brać zaliczki, itd., ale jak domagać się poważnych pieniędzy za niepoważną usługę (tak postrzegam jednak to zajęcie cały czas). Jak sprzedawać tego rodzaju usługi jako coś potrzebnego, profesjonalnego, a nie postrzegać tego jako mecenat :D
Mam jakiś problem mentalny, że sam nie traktuję poważnie ilustracji, komiksu, itd. i stąd brak wiary w możliwość zarabiania na tym i żądania odpowiedniego wynagrodzenia. Negatywne doświadczenia na polu architektury (podobno ceniony i prestiżowy zawód) tylko to spotęgowały. Myślenie typu : skoro nie da się zarobić na czymś trwałym i użytecznym, to co dopiero na „czymś zabawnym i kolorowym”. Mam nad czym pracować. Dzięki za odniesienie się do kwestii poruszonych w mejlu ;)
(...)Niczego nie ujmując czołowym satyrykom w Polsce (AM czy HS), ich rysunki "nie urywają"(...)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dobrze zgaduję, ale jeżeli te inicjały mają oznaczać Andrzeja Mleczko i Henryka Sawkę to Pana opinia o umiejętnościach rysunkowych "satyryków" jest mocno nietrafiona. Musi Pan się jeszcze dużo nauczyć, szczególnie w kwestii tego czym w ogóle jest rysunek, na jakie "rodzaje" się dzieli i do czego służy każdy z tych rodzajów rysunku.
Poprę na początku przedmówcę, że źle na to patrzysz. To, że satyryk jest oszczędny w środkach, lub używa maksymalnych uproszczeń nie oznacza, że jest słabym rysownikiem. Sztuką jest upraszczać i zaburzać formę wyrazu świadomie. A teraz przejdę do tego co pisałeś odnośnie twojego problemu mentalnego. Jeżeli sam siebie i tego co robisz nie traktujesz poważnie, nie oczekuj tego od innych. Mówisz, że zbija cię z nóg pytanie klienta "po co mi komiks?" I znowu wracamy do ciebie. To ty masz to wiedzieć i pokazać klientowi jak bardzo komiks jest mu potrzebny. Dokładnie tutaj kłaniają się umiejętności sprzedażowe i biznesowe. Prosty przykład wchodzisz do marketu po chleb i mleko wychodzisz z całym koszykiem rzeczy, po które nie przyszedłeś. Powód jest tylko jeden. Bodźce, na które trafiłeś w sklepie sprawiły, że uznałeś, że dane rzeczy stały się potrzebne. A to potrafi jedynie skuteczne reklama.
OdpowiedzUsuńDzięki za wskazanie obszarów nad którymi muszę popracować.
OdpowiedzUsuńSwietny post. Szukalam ksiazki dla kogos, kto od kilku lat uczy sie dla przyjemnosci rysowac i chce teraz sprobowac komiksu i tak tu trafilam. Ksiazka Scotta McCloud strasznie droga, szkoda, ze ktos nie pomyslal, by ja na nowo wydac. A moze Pan cos wyda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To nie jest książka tylko komiks o tym czym jest komiks i jak prawidłowo robić komiks w całej szerokości tego pojęcia. Ciężko by było zrobić polski przekład, bo to jest dzieło jedyne w swoim rodzaju. On był pierwszy, który zrobić coś takiego i i ostatnio, bo zrobił to tak idealnie, że wyczerpał temat całkowicie. Owszem polskie wydanie jest drogie, ale warte swojej ceny. Naprawdę warte.
Usuń