Nie moja branża wiem, jestem rysownikiem, ktoś powie artystą. To prawda, ale ponad wszystko i nie ma co udawać, że jest inaczej, jestem twórcą komercyjnym. Prowadzę firmę, wystawiam faktury, innymi słowy świadczę komercyjne usługi. Bycie twórcą jest moją pracą i źródłem utrzymania. I jak każdy, kto prowadzi jakiś biznes, staram się reklamować swoją działalność, pokazywać efekty swojej pracy, stawiać się w jak najlepszym świetle i wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Budować swoją markę osobistą, ale i markę swojej firmy, która jest sygnowana moim nazwiskiem. Zapraszam na króciutki tekst o granicach uczciwej reklamy. A w temacie autopromocji to zapraszam na www.fikoty.pl. Rysujemy pierwszy w Polsce edukacyjno-przygodowy komiks wędkarski, a sam projekt można wspierać na serwisie Patronite/fikoty. I to jest normalna reklama. :) Zapraszam na artykuł o marketingu szeptanym.
Jak my, jako twórcy, możemy się reklamować? W dużym uproszczeniu, bierzemy wykonany przez nas projekt i pokazujemy go szerokiemu światu - patrzcie, to moja robota! Taki jestem zajebisty! Skorzystaj z moich umiejętności i usług! I to z grubsza wszystko. Rzecz w tym, że efektów naszej pracy nie da się podkoloryzować. Nie da się powiedzieć o słabym projekcie, że jest wybitny, czy o kiepskiej ilustracji powiedzieć, że jest genialna - widać to gołym okiem. Nie trzeba być znawcą sztuki, by stwierdzić, że to jest dobre, a tamto nadaje się do śmietnika.
Praca projektanta czy ilustratora albo się podoba, albo się nie podoba, a całym naszym orężem jest nasze portfolio, czyli zbiór naszych dokonań. Czy marketing szeptany może nam pomóc zdobyć klientów? Na pewno tak, a czy ja z niego korzystam? Nie, nie korzystam. Dlaczego? Bo z fałszywych opinii nie miałbym żadnej satysfakcji. Każdy artysta to doskonale zrozumie. Tworzymy po to, by ludzie się jarali naszymi zdolnościami i też po to, by samemu się nimi jarać. Ciągle chcemy być lepsi od samych siebie, bo nie można przecenić przyjemności z czytania niczym niewymuszonej opinii napisanej przez zadowolonego ze współpracy klienta.
Zapewne znajdą się tacy, którzy pomyślą, że sam korzystam z marketingu szeptanego, a tekst napisałem po to, żeby się wybielić. Trudno, szkoda mi ludzi postrzegających świat w tak zdegenerowany sposób. Ale cóż, nic na to nie poradzę. Taka rzeczywistość. Wolimy wierzyć w oszustwa wiedząc, że nimi są, a tylko w małym procencie mieć nadzieję, że może jednak nie, niż wierzyć w szczerą prawdę z góry zakładając, że dzisiaj wszyscy i tak oszukują - zamknięte koło.
Jak widzę, że na wizytówce Google ktoś ma 800 pozytywnych opinii, a działalność prowadzi od 2 lat, to nie chce mi się wierzyć w ich prawdziwość. Każdy, kto prowadzi firmę, wie jak rzadko klienci z własnej nieprzymuszonej woli napiszą kilka słów i już to bez znaczenia, negatywnych czy pozytywnych. Rzecz jasna, że ludzie chętniej piszą negatywne opinie, bo wtedy działają zazwyczaj pod wpływem silnych emocji związanych z nieudaną współpracą. Dlatego, jak widzę młodą firmę, która się pławi w tysiącach opinii swoich zadowolonych klientów, to zapala mi się czerwona lampka. Jeszcze się chyba ktoś taki nie urodził, co by wszystkim po równo dogodził. Zdanie może mało atrakcyjne dla moich potencjalnych klientów, ale niestety taka jest prawda. Nie ma takiej siły, by każdy klient był w równy sposób zachwycony. Każdy projekt jest inny, każdy klient to inna osobowość i nie zawsze ze wszystkimi nam po drodze. Ja, gdy widzę, że na samym początku nie ma nici porozumienia między mną a klientem, to z zasady nie wchodzę w taką współpracę. Ktoś powie - no mnie na taki luksus nie stać, żeby rezygnować ze zlecenia. Mnie kiedyś też nie było na to stać, ale doświadczenie mnie nauczyło, że czasami warto odpuścić.
Co mnie skłoniło do napisania tego tekstu? A zapytanie, jakie zobaczyłem na jednym z serwisów internetowych: "Zlecę działania w ramach marketingu szeptanego na wizytówkach/mapie Google. Interesuje mnie długotrwała współpraca. Na wstępie ok. 30 postów miesięcznie, a później więcej". Bardziej jednak od zapytania przeraziła mnie odpowiedź jednego z oferentów. Wkleję tylko fragment: "Dzień dobry. Baza ponad 1500 kont Google, wielu lokalnych przewodników. Treść opinii pisana ręcznie, możliwość autoryzacji treści przed publikacją. Każda opinia dodawana z innego adresu IP..."
Powiedzcie mi, czy to jeszcze jest marketing, czy już świadome i realne oszukiwanie ludzi? Czy tylko ja jestem z innej planety uważając, że to jest po prostu gówno zawinięte w papierek z napisem marketing na etykietce?
Zastanawiam się, gdzie to ma swoje granice. Wiadomo, taki stan rzeczy to konsekwencja wolności słowa, wolnego rynku i swobody wypowiedzi w sieci. Gdyby ktoś jednak zaczął to rzetelnie kontrolować, zaraz pojawiłyby się głosy, że to atak na wolność itd. Co nam pozostaje? Zdrowy rozsądek i świadomość tego, że świat Internetu jest dzisiaj bardziej popieprzony niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić.
Jedna strona to korzystać z podłego marketingu szeptanego, druga strona to świadczyć takie usługi. Obie równie złe! Jak się musi czuć człowiek, który ma świadomość tego, że zarabia na ciągłym oszukiwaniu ludzi. Że bierze udział w kształtowaniu fałszywej rzeczywistości i dokłada cegiełkę do totalnej dezinformacji, która już dawno ogarnęła świat. Czy naprawdę wszystko dla pieniędzy? Nie da się zarobić uczciwie? Ktoś powie, że to uczciwa, legalna praca. No tak. I to jest chyba najgorsze, że coś takiego nazywane jest dziś normalną, legalną, uczciwą pracą.
Zapewne znajdą się tacy, którzy z chęcią skorzystają z takiej drogi zarówno na świadczenie takich usług, jak i korzystanie z nich. Może jest wśród czytających akurat ktoś, kto świadczy takie usługi albo z nich korzysta. I teraz proszę o komentarze w tej materii - jak się z tym czujecie? Wyjątkowo zachęcam do anonimowych wpisów, żeby były szczere i bez ryzyka brania na siebie negatywnej energii. Tylko bez bezsensownego hejtu proszę, bo takie będę usuwał bez namysłu. Chodzi o naświetlenie tematu, który moim zdaniem jest zły z natury, z koncepcji, z samego założenia.
Pozdrawiam!
Jest jeszcze inny powód, dlaczego to zjawisko się rozwija i jest on dość oczywisty: wyszukiwarki i portale społecznościowe.
OdpowiedzUsuńAlgorytmy takich stron internetowych lepiej pozycjonują strony/profile, które mają lepiej rozwinięty ruch "organiczny".
Przykładem są chociażby małe gastronomie, które w dużych miastach, na niewielkim terenie mają liczną konkurencję. żeby wyróżnić się pośród nich chociażby na Mapach Google muszą mieć odpowiednią częstotliwość, średnią ocen, czy aktywność w postaci komentarzy.
Także zjawisko nieetycznego marketingu szeptanego jest napędzane również przez samych największych dostawców usług internetowych, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że to właśnie oni są powodem powstania tego zjawiska.